Wszyscy mają Mambę – mam i ja!
Oczywiście nie Mambę (jeśli masz, to wyrzuć ja Cię proszę). TAK. My kobiety mamy je praktycznie wszystkie- rozstępy i cellulit. Dam Ci wielki kawał ciacha (zdrowego oczywiście), jeśli złapiesz 5 koleżanek bez żadnego osobnika. No nie ma opcji.
Nigdy nie zrozumiem sytuacji, w której kobieta, która urodziła dziecko, schudła sporą ilość kilogramów lub wygrała z otyłością, rozpacza nad swoim wyglądem. Nad tym, że ma brzydkie uda, obwisłą skórę i rozstępy na ramionach. Nie widzi tego co ma za sobą. Jak wyglądała wcześniej. Co osiągnęła. Że poprawiła swoje zdrowie i kondycje.
Ja zupełnie nie mam z tym problemu. Ale gdy dostaję wiadomość z pytaniem, czy nie wisi mi skóra na brzuchu lub czy nie przeszkadzają mi rozstępy na udach, to mam ochotę wyjść na druga stronę monitora i potrząsnąć tą osobą. Mocno potrząsnąć. No ale to nie możliwe, więc zazwyczaj sama do siebie robię głośne „Whaaaat?!”.
Kobieto. Ważyłam prawie sto kilogramów. Ledwo wchodziłam po schodach, zawiązywałam buty i schylałam się po długopis, który spadł na ziemię. A Ty się mnie pytasz, czy nie wisi mi skóra?
Wisi! A nawet czasami dynda.
Ale mam świadomość tego, co było wcześniej. Świadomość i AKCEPTACJĘ swojego ciała. Choć kreowanie wizerunku kobiety, jej estetyki i proporcji, ma się coraz lepiej, a takie topowe marki jak Dove nie kreują ideałów – problem wciąż istnieje.
Panie reklamujące kremy na cellulit, które wcale go nie posiadają. Kobiety, które smarują swoje ciało olejkiem na blizny i rozstępy w miejscu gładkiej i nieskazitelnej skóry. To sceny i historie, którymi jesteśmy karmieni na co dzień.
Kobiety się frustrują. Czują się jednostką. Odosobnioną jednostką. Nie rozumieją dlaczego, choć tak na prawdę się starają, nie maja wyznaczonych efektów. Bo maja zły cel. Bo ja mam zupełnie inny cel.
Głośno od początku mówię o tym, że nigdy nie chciałam mieć kaloryfera, mega płaskiego brzucha i zarysowanych mięśni na udach. Ja po prostu chciałam być zdrowa. Czuć się zdrowo. Czuć się dobrze.
Gdy nasze wewnętrzne przekonania będą skłaniały się ku zdrowiu i szczęściu, to wszystkie estetyczne i poboczne kwestie będą działy się same.
Dbajmy o siebie. O swoje zdrowie. Akceptujmy stan obecny i dążmy do celu, który chcemy osiągnąć.
Ale bądźmy świadome, że w mediach społecznościowych są najlepsze zdjęcia z naszej osobistej galerii. Na okładkach pokazuje się gładkie ciało. A efekty reklam przy „sposobach cud” są owszem robione, ale w kilka godzin. I to w Photoshopie.
Mam dokładnie taką samą reakcje na takie komentarze 😛 Ważyłam ponad 100 kg i mam wiszącą skórę, rozstępy i co ? no i nic 😀 kocham swoje ciało i się akceptuje, a to najważniejsze <3 dla mnie to symbol drogi, którą pokonałam i zmieniłam swoje życie . Pozdrawiam 😀
Tylko problem w tym, że ktoś kto ma ogromne problemy ze zdrowiem, zastanawia się czy warto się odchudzać, skoro później wisi skóra lub pojawiają się rozstępy. I to już jest problem. Bo działa jakiś system, który sprawia, że one myślą, że to jest coś odosobnionego, dziwnego i że one są złe. Dlatego mówię głośno – to nie jest złe!
Jasne, że tak! Kojarzysz produkt jako skuteczny, bo na reklamie pokazano nieskazitelne ciało. Trzeba najpierw się zaakceptować, a dopiero potem zając się tym, co można ulepszyć. W każdej dziedzinie życia. Strzał w dziesiątkę! 🙂
Dziękuję za wsparcie i dobre słowo 🙂 Bo smarowanie kremem na blizny (bo rozstępy są bliznami), w miejscu gładkiej skóry, to jakaś masakra. A z tą akceptacją to jest tak właśnie jak mówisz. Akceptuj, przeanalizuj, działaj! 🙂
Bardzo mądry i dojrzały test. Ważne jest żeby zawalczyć o siebie dla zdrowia , a efekty uboczne ( rozstępy ) pokazują tylko jak daleko już zaszliśmy. Nikt nie jest idealny ( dzięki Bogu ), i warto zaakceptować nasze małe mankamenty. Bo to zdrowie jest najważniejsze a nie kilka pasków na udach . Przykre jest tylko to ze promuje się idealne ciała bez skazy , jakby to było najważniejsze i czyniło nas lepszych a nie to kim jesteśmy . Pisz dalej ! ?
Dzięki za odzew i popieranie zdania 🙂 Bardzo mi miło!
dobrze mówisz 🙂
żadna zdrowa kobieta, nie wygląda jak z okładki kolorowych magazynów, czy stron internetowych ociekających photoshopem. piękna jest każda z nas, naturalna!
Dobrze powiedziane!! Ja też szłam do porodu z trzycyfrową liczba, jak ją zobaczyłam trzy dni przed porodem to się rozpłakałam. DLACZEGO AZ TYLE?!
a teraz już 22 kg mniej, ale za to mam obok siebie mój malutki cud i też mi wisi!! I dynda czasem też ? ale nie myślę o tym 🙂
Mądra babka!! 🙂
Wiem coś o tym
Dopiero wychodzę na prostą akceptacji samej siebie
Przed mną długa droga ale nie poddaję się noe marudzę
Walczę o siebie i o to czego pragnę mimo że choroby z którymi się zmagam nie zawszę mogę z nimi walczyć dzięki twojemu blogowi i temu co piszesz mam podwójna motywację do działania dziękuję ci za całego serca nie raz chciałam napisać na Instagramie. Pozdrawiam
Jejku – dziękuję! Takie komentarze sprawiają, że chce mi się chcieć! Ciągle w mojej głowie szukam sposobu na to, aby móc zrobić dla moich czytelników jak najwięcej. To chyba będzie główny cel na nadchodzący rok 🙂