Zmiany w naszym domu. Lodówka Amica i nowe życie!

Gdy kupiliśmy mieszkanie i wymarzona ściana pomalowana farbą tablicową już wyschła, od razu wskoczyłam na krzesło i napisałam kredą „Kuchnia jest sercem domu“. Bo tak właśnie dla nas jest. To miejsce, gdzie dzieją się najlepsze rzeczy. Najlepsze dziecięce wspomnienia. O wspólnym lepieniu pierogów, o nakrywaniu do stołu i o zapachu ciepłego kakao o poranku.

Produkty Amica były z nami w naszych domach rodzinnych. Gdy urządzaliśmy swój własny, wybór był oczywisty. Śmiałam się mocno, bo nie mieliśmy jeszcze wybranych mebli, a zmywarka w kartonie już stała i czekała na podłączenie. Jedynym sprzętem, który został w mieszkaniu po byłych właścicielach, była lodówka. Poobijana i zupełnie niepasująca do naszego wnętrza. To jedyny mankament, który stał z nami przez ostatnie trzy lata w sercu naszego domu. Aż do minionego miesiąca.

Lodówka, na jakiej nam zależało to lodówka z szufladą na warzywa i owoce. Potrzebowaliśmy czegoś takiego, ponieważ ilość wyrzucanych warzyw i owoców to była jakaś okropna skala. Jesteśmy zakupowymi leniuszkami i zakupy spożywcze robimy tylko raz w tygodniu. To sprawiało, że niektóre warzywa, nie były z nami w stanie przetrwać do końca tygodnia. O takiej specjalnej szufladzie słyszałam od kilku osób w rodzinie.

Naszą chłodziarko-zamrażarkę wolnostojącą FK3556.4GBDFZAA marki Amica mamy już ponad miesiąc i to jak wygląda sałata, która leży tam już dwa tygodnie, to jakiś cud! Świeża, sprężysta i zieeeeloniutka. 🙂

Kolejna sprawa to ryby (od kilku lat nie kupujemy w ogóle mięsa, ale to chyba przestrzeń na osobny wpis), które też były dla nas mocno problematyczne. Świeże (a nie te mrożone), są zdecydowanie lepszym wyborem, ponieważ smakują o wiele, wiele lepiej. O ile walory smakowe i odżywcze, są na plus, to jednak ich przechowywanie jest dosyć trudne.

Zrobiliśmy standardowo zakupy i… łosoś nie dość, że przetrwał do piątku, to wyglądał jak świeżo kupiony! Pojemnik FreshZone to, dokładnie to czego potrzebowaliśmy!

Dodatkowo:
Sterowanie za pomocą panelu dotykowego, który swoją drogą oświetla cudnie kuchnię wieczorem (a tego się nie spodziewaliśmy i dostaliśmy taki prezent, bo o tym, że M. montuje ledy pod meblami już dokładnie dwa lata i cztery miesiące, to też warto wspomnieć 😀 ). Możliwość ustawienia funkcji Eco, która automatycznie ustawia nam temperaturę optymalną w lodówce i zamrażarce (korzystamy oczywiście).

Funkcja super chłodzenia, która ratuje sytuację podczas szykowania imprezy, gdy lodówka jest załadowana po same brzegi (też już nam się przydało :D). Alarm niedomkniętych drzwi, który też już miał swoją premierę, podczas gdy M rozładowywał zakupy i „troszeczkę“ się zagadał przez telefon.

A przede wszystkim wiemy jaka jest różnica, gdy…. lodówka nie budzi cię w nocy, bo nagle zaczyna buczeć jak szalona 😀

W starej lodówce nie mogliśmy otworzyć jednej szuflady, bo zamroziło ją na dobre :D. Poziom lodu zbierał się w astronomicznym tempie i totalnie sobie z tym nie radziliśmy. Teraz? Producent mówi o stałej kontroli poziomu wilgotności , co oznacza zupełny brak szronu w środku i brak rozmrażania. Przez ten miesiąc rzeczywiście nic się nie działo.

Wszystko fajnie, fajnie, ale obawiałam się jednego. Tak pięknie wyglądająca czarna szyba, nie może być łatwa w utrzymaniu. No kurde nie! A ustalmy jedno – ja miłośnikiem sprzątania nie jestem. Tylko to wszystko do pierwszej soboty i pierwszego rytualnego sprzątania mieszkania, które odbywa się co tydzień w naszym domu. Bo lodówka serio czyści się genialnie! 🙂 Płyn do szyb i ręcznik kuchenny załatwiają sprawę raz dwa. A mówię to ja, totalny leser do sprzątania, który przejechał się już na czarnej podłodze w łazience. 😀

Podsumowując. Polecam rozejrzeć się po swojej kuchni, po swoich nawykach i zmienić to, co jest dla nas najwygodniejsze. U nas to zdecydowanie była lodówka, dzięki której realnie wyrzucamy mniej. Wiem, że sceptyk mógłby powiedzieć „to kupuj mniej, ale częściej“, no ale nie. To u nas się nie sprawdza. Dla mnie „przechowuję, nie marnuję“ jest ok, i podpisuję się obiema rękami! A nawet czterema, bo mój M. dokłada swoje dwie. 🙂

PS Półka na 5 butelek (wina), to też dobra rzecz 😀