Wiem, wiem ,wiem. Wiem, że czeka nas kryzys gospodarczy. Wiem, że wiele osób straci lub straciło pracę. Wiem, że nauczanie i praca w systemie zdalnym nie jest dla każdego. Ale… ale ja widzę w tej sytuacji wiele dobrego. Ja myślę, że ten koronawirus może nam wiele dać. I zaraz ci to wyjaśnię.
Zmarło wiele ludzi. I wiele pewnie jeszcze opuści ten świat. Być może to będę ja, a być może to będzie ktoś mi bliski. Ale ja mimo to, w tym wszystkim widzę coś dobrego. Widzę pokorę. Widzę, świadomość.
Świadomość tego, że nikt z nas nie jest nieśmiertelny. Że nie jesteśmy kuloodporni. Że są granice, przed którymi nie ochronią nas żadne środki bezpieczeństwa. Że są zdarzenia, w których nie pomogą żadne ilości zgromadzonych pieniędzy. Że czas, który mamy na tym świecie też jest ograniczony.
Może moja nadzieja i naiwność jest zbyt duża. Może podchodzę do tego zbyt entuzjastycznie. Ale cholernie wierzę! Cholernie wierzę w to, że gdy to wszystko się skończy, ktoś porzuci związek, w którym tkwił nieszczęśliwy od lat. Ktoś rzuci pracę, w której się nie spełniał od dłuższego czasu. Ktoś postanowi przeprosić siostrę, do której trzyma urazę od dwudziestu lat. Ktoś odwiedzi dziadka, który leży przykuty do łóżka.
Dla mnie z ciepłem w klatce piersiowej, spotkał się także fakt, ukazujący co stało się z jakością powietrza w Chinach. Już po kilku tygodniach „zamarcia“ miasta, mapy wskazujące jakość powierza, ukazały zaskakujące wyniki. To dało nadzieję. To dało do myślenia. Kolejnym aspektem były widoczne ryby w kanale w Wenecji. Tak! Tam są i żyją ryby. Tylko przez lata nie były widoczne. Były przykryte warstwą śmieci i różnego rodzaju odpadów, generowanych przez ludność tego miasta i turystów.
źródło: www.theverge,com
Mamy to szczęście, że nie byliśmy pierwsi. Że wirus nie uderzył nagle i niespodziewanie. Że możemy wyciągać wnioski. Że możemy obserwować co działo się w innych krajach i uczyć się na ich błędach. Że możemy minimalizować straty naszego kraju. Tylko musimy się w tym wszystkim odnaleźć. Musimy zaakceptować. Musimy chcieć spędzać czas ze swoimi dziećmi. Musimy podjąć decyzję, że może to idealny moment na ogromne porządki, poukładanie w szafie, malowanie obrazów, czytanie książek, czy naukę gry w szachy. Może możemy jakoś wspomóc osoby starsze, pracowników służby zdrowia i wszystkich tych, którzy nie mają przywileju pracy zdalnej. Tak! Bo to pieprzony przywilej!
I tak chociaż z szacunku. Chociaż z szacunku dla poświęcenia tych wszystkich osób -nie marudź. Nie marudź, że ci się nudzi. Nie narzekaj, że nie możesz zrobić grilla czy wyjść na piwo do pubu. Powstrzymaj się od nagłej konieczności wykonania remontu łazienki i codziennych wizyt w markecie budowlanym. Odpuść. Doceń ten czas. Doceń możliwość które masz. Bo nie wiadomo ile z nich jeszcze zostanie.
A ja tam popieram to co piszesz. Może świat zwolni do odpowiedniego tempa.
Otóż to! Bo tempo, które ostatnio sobie narzuciliśmy, było zdecydowanie zbyt szybkie.
Zgadzam się z każdym zdaniem, ktore tu napisałaś. Świat musiał sie zatrzymac, by ludzie się opamietali, zastanowili i przestali niszczyć Ziemię – nasz wspólny dom.
Ciągle gdzieś pędzimy, jesteśmy egoistyczni nie doceniając na co dzień tego jak wiele mamy.. Zdrowie, rodzina, dzieci, przyjaźnie, praca…
To bardzo trudny czas, to taki egzamin z człowieczeństwa, rodzicielstwa i obyśmy go zdali.
Twoje porównanie tej sytuacji do egzaminu, jest genialne! Obyśmy go zdali na dobrą ocenę.
Jestem tego samego zdania. Trzeci tydzień pracuję z domu i jestem za to bardzo wdzięczna. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, jaki stres przeżywają ludzie, którzy codziennie idą do pracy.. nie marudzimy, doceniamy!
Ja uświadomiłam to sobie ostatnio pisząc z jedną z czytelniczek. Dziewczyna napisała mi, że przeżywa każdego pieprzonego dnia ogromny stres, ponieważ pracuje w sklepie i ma kontakt z niewyobrażalną liczbą osób. I uświadomiłam sobie, jak cholerną jestem szczęściarą, że mogę siedzieć na dupie w domu. I powinniśmy mieć to z tyłu głowy za każdym razem jak zacznie nam się „nudzić”.
Ja mam takie samo podejscie i jesten za nie negowana. Wlasnie spi na mnie 3 tygodniowy maly cud a dalej uważam, że możemy z tego wyciągnąć dużo dobrego. Boli mnie fakt, że wiele osób umiera (juz nie wnikam czy ten wirus został specjalnie wypuszczony czy nie, ze jest wygodny bo zabija najsłabszych, zmniejsza populacje nigdy się tego nie dowiemy, to juz wyższy szczebel). Liczę na to (choć będąc na tym świecie ponad 28 lat, przy tak krótkiej obserwacji jestem w stanie wyciągnąć wniosek ze to nikła nadzieja) że choć garstka odpowiedzialnych ludzi, zwolni, dostrzeże, że w pogoni za pieniędzmi zatracił to co najważniejsze, zacznie spędzać więcej czasu z rodziną, doceni takie drobne rzeczy jak możliwość wyjścia ze znajomymi na pizzę. Jestem głupia, że nadal wierzę w ludzi że sie obudzą, że trzeba żyć tu i teraz, doceniać co się ma, jutro tego może nie być. Są osoby które zarabiają na tyn wirusie miliony, ich nie zmienimy ale trzeba docenić tych ktorzy się poświęcają mimo przeciwności narzucanych z góry i im mowie dziękuję.
Kochana, nawet nie wiesz jak musisz być mądra i świadoma wartości, aby pomimo strachu za twojego maluszka, mieć takie zdanie i nie bać się go wyrażać! Jesteś wielka! Dziękuję Ci za to!
Zgadzam się z każdym słowem
Pielęgniarka jeszcze pracująca
O jej! Chcę, abyś wiedziała, że jesteś superbohaterką tego scenariusza, który odgrywa się w życiu nas wszystkich. Dziękuję!!