Pierwszy post na blogu w nowej odsłonie.
Piszę to nad ranem, ponieważ całą noc przenosiłam bloga. PODJĘŁAM DECYZJĘ, że pokażę Ci go dokładnie dzisiaj. A teraz odczuwam cholerną potrzebę napisania tego posta. I zgadnij co robię.
Dokładnie rok temu. Czwartego sierpnia 2016 roku, wrzuciłam swój pierwszy przepis pod zdjęciem na Instagramie. Dzisiaj gromadzi on ponad 35 tysięcy mega ciekawych ludzi. Osób, które w życiu bym nie poznała. I wiesz co? Nie byłoby. Nie byłoby mojego Instagrama. Nie byłoby bloga i nie byłoby Ciebie tutaj dzisiaj! NIE. Gdyby nie decyzja, która podjęłam tego dnia.
Totalnie olewamy małe rzeczy. A to one są ziarnami piasku , które budują górę pod tytułem „życie”.
Pamiętam ten dzień jak dzisiaj. Śmieszne. Bo nie był dla mnie szczególnie ważny. Gdy wrzucałam przepis nie myślałam nawet o blogu. Założyłam go dopiero pół roku później.
Robiłam bezy pierwszy raz w życiu. Sama w swoim własnym piekarniku. W maju kupiliśmy mieszkanie, więc to był trzeci miesiąc mnie w roli pani domu. M był jeszcze w pracy. Wyciągnęłam je. Byłam tak cholernie dumna i szczęśliwa, ponieważ wyszły idealne. Suche, kruche i kształtne. No po prostu w punkt. Cyknęłam zdjęcie, żeby wysłać mamie. Zrobiłam krem, udekorowałam (wtedy myślałam, że królewsko pięknie), postawiłam na stole i czekałam. M wrócił. Zrzucił plecak i powiedział „a co to takie ładne?”. Ja skakałam jak małpa i klaskałam w ręce. Usiedliśmy razem. Jedliśmy. Rozmawialiśmy. Śmialiśmy się. Nie pamiętam z czego. M pewnie opowiadał o ludziach w pociągu. Czasami dziwne historie przynosi do domu. (Kurna tak swoją droga, Agata – bezy serwowałaś na obiad??). Posprzątałam ze stołu. Usiadłam na krześle i napisałam przepis w opisie pod zdjęciem. Kliknęłam opublikuj. Z myślą, że będę blogerem? Nie. Z myślą, że muszę je powtórzyć jeszcze raz.
Chcę Wam dzisiaj przekazać BARDZO WAŻNĄ myśl, której uczę się od dłuższego czasu.
Chcę zwracać uwagę na małe rzeczy. Na niepozorne i cholernie pierdołowate decyzje. Na uśmiechnięcie się do ekspedientki w sklepie. Na przytrzymaniu drzwi osobie, która trzyma je nogą, bo zawalona jest zakupami. Na spacerze w parku. Na kawie pitej rano. Bo to wszystko składa się na nasze życie. Bo te rzeczy możemy na długo zapamiętać. Ekspedientka może mieć chore dziecko. Ja spaceruje, bo mam dwie zdrowe nogi. A ta kawa może być ostatnią.
Mój tato zmarł 5 marca. A na stole zostawił kubek niedopitej kawy.
Pisząc to nad ranem popłakałam się dwa razy. Raz ze szczęścia. Raz przy powyższym zdaniu.
Bój się, ale rób. Ponoś porażki. Podnoś się. Zdobywaj doświadczenie. I rób jeszcze raz.
W życiu. W szczęściu. Na co dzień. To tak cholernie proste.
Mega wzruszajacy wpis. Bardzo się cieszę, że tak świetnie sobie radzisz i że jesteś konsekwentna w swoim działaniu ?mi niestety tego brakuje. Pozdrawiam cie i czekam na kolejne fajne wpisy i zdjęcia na insta.
Tami, mi tez brakowało! Kiedyś bałam się myśleć o rzeczach, które dzisiaj robię na co dzień. Na tym to polega. Bój się, ale rób 🙂 I też czasami odpuszczam, mam zły dzień i chęć pieprznąć wszystko. Ale wiem, że to nieuniknione. Uczę się z tych przemyśleń, wyciągam wnioski. I robię. Jeszcze raz!
Krótko, zwięźle i na temat. Przesłanie – bardzo mądre i życiowe. Właśnie takie w punkt.
Dobrze, że wiem, że ktoś podziela moje zdanie. I nie myśli „kolejna coś pierniczy”. To dla mnie ważne. Dziękuję!
Nie pierniczy tylko bardzo mądrze i życiowo dojrzale pisze 🙂
PS: Podziwiam i bardzo gratuluję Ci zgubienia tych zbędnych kilogramów. Ja nie potrafię się za to chyba właściwie zabrać . . . :/ Albo od razu mam złe podejście, że mi się przecież nie uda, bo wszelkich złych wszędzie czyhających pokus jest tak wiele.
Wzruszający wpis, a slowa płynące z serca do serca. Dziękuję…
To ja dziękuję za poświęcony czas. A potok słów rzeczywiście był i post pisał się sam!
niezwykle wzruszający post. i bardzo mądre myśli, słowa.
jesteś niezwykła osobą, i bardzo dojrzałą jak na młody wiek. cudownie, że dzielisz się ta niezwykłością, swoimi przemyśleniami i doświadczeniami. kibicuję całym sercem.
pozdrowienia i uściski!
Zuzanna, dziękuję Ci bardzo! Takie wpisy są trudne, ale czasami potrzebne. Fajnie, że przeczytałaś!
Uwielbiam Cię! Jestes taka prawdziwa, szczera i ciepła! Czuc z twoich slow taki prawdziwy przekaz, nie na pokaz. Nie rozwodzisz sìę na temat takich ogolnych prawd – duzo instagramerek leje wode, pisze ciągle to samo. Mimo ze wiem, ze samoakceptacja jest ważna to mysle sobie: ile można? U Ciebie jest inaczej. Tu piszesz takie krotkie historyjki, krotkie wnioski ktore bardzo motywują. Naprawde nie wiem jak Ty to robisz 🙂 byc moze po prostu u Ciebie czuję te szczerość i wiem, ze nie robisz tego na pokaz. Oby tak dalej. Życzę Ci wszystkiego dobrego i samych wspaniałych chwil
Szczerze, wzruszająco, osobiście, pięknie napisane!:)
Uwielbiam twoje przepisy! Są nie tylko zdrowe ale też zawsze się udają a do tego są bardzo smaczne ?❤ a co do powyższego posta to tez się wzruszyłam.. tyle prawdy, szczerości i dobra w każdym zdaniu. Trzymam kciuki za każdy twój sukces ☺
Łezka mi się zakręciła. Piękne 🙂
Bardzo mądre i wzruszające słowa.
Też się popłakałam.
Masz całkowitą rację cieszmy i skupiajmy się na chwilach radości, bliskości i miłości to jest prawdziwe szczęście.
???
Myślę, że niejedna z nas się wzruszyła po tym co napisałaś. Ja Ci ogromnie gratuluję i życzę dalszych sukcesów! 🙂
Z małych rzeczy składa się większość naszego życia. Z małych sukcesów i małych porażek. Ale często przekuwamy je w wielkie sukcesy i wielkie porażki. To zależy tylko od nas!
Agata zgadzam się z Tobą – życie to drobne decyzje. Warto je robić, warto działać, bo otwierają kolejne „drzwi”, nowe możliwości. Warto też doceniać te drobne chwile, z pozoru nieistotne, a jednak bardzo ważne. Gratulkję Ci Twojego kroku i trzymam kciuki za kolejne.